Muffinki na winnym kamieniu ze śliwkami

Niedawno mój ukochany przywiózł z rodzinnego domu bardzo pożyteczną rzecz. A mianowicie kryształki osadzające się w beczkach, w których leżakuje wino. Ściśle rzecz biorąc, jest to winian potasu, czyli proszek do pieczenia bez fosforanów. Daruję sobie definicję i odsyłam zainteresowanych do Wikipedii. Jest dla mnie (i pewnie dla wielu piekących) brakującym ogniwem ewolucyjnym między świeżymi drożdżami a proszkiem do pieczenia. Wiem, że suszone drożdże piwne można dostać w większych sklepach, ale ja nigdy nie byłam do nich przekonana, a znajomy pizzer wręcz nimi pogardza. Tutaj mamy łatwość pieczenia i spulchniania proszku i sody, bez metalicznego posmaku. Może niektórzy z Was już od dawna go używają i nie jest to dla nich novum, ale dla mnie to fantastyczna rzecz.
Przyszły do nas zza zachodniej granicy (jak większość postępu cywilizacyjnego z jego pozytywnymi i negatywnymi skutkami), a konkretnie zza Odry. Mieszka tam bliska kuzynka ukochanego i to ona via Poznań przywiozła ten kaganek oświaty. Po zajrzeniu do kaganka okazało się, że w środku jest także uniwersalny przepis na babeczki zwane muffinkami, których sława obecnie nieco przyblakła (ach te kulinarne mody!), ale w takiej wersji są przepyszne. A te, które zrobił ukochany, były najlepsze jakie jadłam w życiu. Dodane do środka zmielone orzechy laskowe pod wpływem pieczenia intensyfikują smak chyba dziesieciokrotnie. Są niewiarygodnie orzechowo–laskowe. Prostota wykonania jest przysłowiowa, dlatego można je zrobić w każdych okolicznościach, nie tylko jako weekendowy deser kawowy.
Kamień winny można kupić w Polsce głównie w sklepach internetowych i ekologicznych.
Muffinki na kamieniu winnym
z orzechami laskowymi i węgierkami
Czas przygotowania: pół godziny (przy formie na 12 muffinek; w przypadku formy na 6 większych wydłużamy czas pieczenia do 35-40 minut)
Składniki:
- 150 g mąki, najlepiej typ 405, ale może być 450 lub krupczatka
- 100 g drobno zmielonych orzechów laskowych
- 2 łyżeczki kamienia winnego
- 2 małe jajka
- 100 g cukru (dałam trzcinowy)
- małe opakowanie cukru waniliowego, lub 2 łyżki naturalnego ekstraktu z wanilii
- 150 g miękkiego masła
- 200 g śliwek węgierek
Włączamy piekarnik na 200 stopni, góra-dół. Łączymy mąkę, orzechy i kamień winny. Potem ucieramy jajka z cukrem i cukrem waniliowym, dodajemy masło. Łączymy suche składniki z mokrymi, dodajemy owoce, mieszamy krótko i wykładamy do foremek. Jeśli chcecie być precyzyjni, zważcie masę i podzielcie sobie przez 12 (lub przez 6), wtedy w każdej foremce będzie taka sama ilość ciasta. Pieczemy 20 minut (12 sztuk), lub 35-40 (6 sztuk), lub do uzyskania tak zwanego suchego patyczka. Smakowe.
1 komentarz
Marzynia Mamcia
10 listopada 2013Aha, proste… Nie wiem, co jest, ale NIGDY jeszcze nie wyszły mi mufinki, ani Martikowi też (ja już nie piekę, nie wiem, czy moja awersja do słodyczy nie wzięła się z tych zakalców mufinkowych). No po prostu pijane dzieci we mgle to pieką, a u mnie furt klapa!